Bardzo ważny jest następujący aspekt tego co robimy ćwicząc jogę. Otóż każda praktyka rozwoju wewnętrznego (w naszym przypadku jest to praktyka asan i pranajam) może powodować dwie rzeczy :
1 - Budować, pompować" ego" i gromadzić moc do zrobienia kroku, ale "w bok", a nie "do góry";
2 - Rozmontowywać nasze napuszone "ego" wraz z gromadzeniem energii do kroku "do góry".
Obie te akcje (tak różne) leżą niesłychanie blisko siebie, tak blisko, że większość ćwiczących (nawet tych spośród bardzo zaawansowanych w asanach i medytacji) nie dostrzega bliskości tej pierwszej. Mówiąc prawdę te dwa działania dzieją się jednocześnie, czy chcemy czy nie chcemy, kwestia tylko to panować nad ich wzajemnymi proporcjami. Nie mamy właściwie możliwości uciec od tej pierwszej akcji. Cała sprawa polega na dotarciu do bycia szczerym z sobą samym.
Ucząc, stojąc przed grupą i przekazując obiektywnie dobrą wiedzę, zawsze jesteśmy w sytuacji stymulowania pierwszej akcji. W praktyce własnej jest mniej okazji do pompowania ego. Ale musimy uczyć, dzielić się swą wiedzą, a także żeby się utrzymywać przy życiu. W nauczaniu, wszystko co robimy ucząc może stymulować wzrost "ego" (a w praktyce stymuluje). Bardzo rzadko jesteśmy na tyle uważni i szczerzy wobec siebie, żeby zobaczyć, że to co właśnie pokazuję grupie jest z jednej strony elementem procesu dydaktycznego, ale również wykazywania im swej wyższości. Te dwa działania będą zawsze, kwestia tylko panowania nad ich wzajemnymi proporcjami.
Wielkie niebezpieczeństwo niebotycznego zwiększania procentu akcji pompującej "ego" niosą ze sobą pokazy urządzane czasem przez nas - nauczycieli. Podobnie sprawa się ma kiedy ćwiczy się na lekcji pewien zestaw asan (od łatwiejszych do bardziej zaawansowanych), ludzie pomału odpadają i na końcu zostaje jeden, najlepszy. Dobrze to działa na odpadających, ale ten "na topie" jest w bardzo trudnej sytuacji...
Naszym zadaniem nie jest rozciągnięcie ciała, lecz zbliżenie się do swych ostatecznych granic, np. granic w zakresie ruchomości cielesnej i "przytarcie rogów ego", wypracowanie stanu pokory w tych granicach. Rozciągnięcie się trochę więcej niż przedtem nie działa automatycznie jako krok do przodu w rozwoju wewnętrznym. Może to być bardzo łatwo krok w bok lub nawet do tyłu. Zależy co udało się nam "ustawić wewnątrz", kiedy się rozciągaliśmy - czy uczucie pokory wobec granicy naszych możliwości, czy też uczucie rozpierającej nas wyższości i samozadowolenia, że oto moja granica leży dużo wyżej niż granice innych ćwiczących.
Obserwuję już od blisko 20 lat ten światek jogi Iyengara i widzę, że niestety niezrozumienie wyżej zarysowanego zadania rozróżniania tych dwóch możliwości jest dość częste.
Nie dajmy się na to złapać. To nie działa jak automat: rozciągnięcie = postęp.
Trzeba być przy tym jeszcze uważnym i szczerym wobec siebie.