Wielopoziomowość struktury świata (a więc i człowieka).

Można sobie przyjąć (a wymyślono to już dość dawno i dość daleko, ale to nie jest ważne) następujący model:

Jeżeli ustawimy sobie poziom atmaniczny na szczycie, a fizyczny na dole, to zdefiniujmy sobie, że poziom wyższy determinuje poziom niższy. Oznacza to, że nie rozwiązanie problemu na jakimś poziomie spowoduje "zepchnięcie" tego problemu na poziom leżący bezpośrednio niżej. Przyjmie on tam jednak formę "grubszą" - jak spór dyplomatyczny między dwoma państwami przyjmie postać wojny pomiędzy dwoma armiami, na tym niższym poziomie. Niższy poziom nie może bezpośrednio wpływać na poziom wyższy (tak naprawdę wpływa, ale nie jest to takie proste).

Czyli, że w gruncie rzeczy na unoszące nas strumienie wydarzeń możemy skutecznie oddziaływać jedynie z poziomu budhialnego (religijnego - naszego systemu przekonań) - leżącego wyżej, a nie z mentalnego - leżącego niżej, jak nam się to wydaje. I te wydarzenia właśnie raczej przychodzą (spływają z poziomu budhialnego), niż są realizacją naszych planów (z poziomu mentalnego). Jeśli tego nie widzimy, i niewidziane przez nas pola wypełniamy swoimi akcjami (z poziomu mentalnego i niższych), dzieje się to z wielkim ryzykiem niezgodności tych działań z tym co de facto jest, ale tego nie widzimy. Jeśli będzie to trwało dłużej wyssie to z nas całą energię życiowa.

I nie wiadomo co jest gorsze, duża niezgodność i szybsze zorientowanie się w sytuacji, czy mała niezgodność i przeżycie życia w nieświadomości - jak ma to miejsce z większością ludzi.....