Chodzi mi po głowie tekst pod roboczym tytułem "Słoń a rozwój wewnętrzny".
Ćwiczenie jogi (czy innych technik rozwoju wewnęrznego) bez odpowiednio jakościowego podejścia, prowadzi do utworzenia istoty, którą roboczo nazwałem Słoniem. Niestety dotyczy to sporego procentu "rzetelnie ćwiczących". Istota taka jest jak słon żyjący w mieście. Nie musi się wkurzyć na człowieka, żeby był niebezpieczny dla najbliżej stojących ludzi. Potrafi przez nieuwagę zadeptać nawet swoje młode, o bardziej obojętnych znajomych nie wspomonając...
Procent ludzi "rzetelnie ćwiczących" do całości populacji jest bardzo mały, a dynamika procesów związanych z Praktyką, również jest bardzo mała (żeby nastąpła zmiana potrzeba co najmniej kilkunastu lat sporego, regularnego i rzetelnego wysiłku). Dlatego dopiero teraz przedostaje się coś z tego przez moje kanały percepcji i przejaśnia mi się przed oczami. Po 25 latach trwania w tym... A jest to raczej empiryczne wyznaczanie "krzywej przebiegu funcji" niż posługiwanie się teoretycznymi narzędziami analizy matematycznej.
Empirycznie, to znaczy przez "doznanie nadepnięcia" i to nie na mały palec u nogi.
Słoń w sypialnianym kojcu stajni potrafi przycisnąć do ściany całym swym ciężarem odwiedzającego go człowieka. Całkiem przypadkiem, przez nieuwagę. Zdarza się, choć na szczęście rzadko - na śmierć. Widywałem to na własne oczy ...
Wstąpienie na tę drogę jest bardzo realną możliwościa, a zawrócenie z niej jest bardzo trudne - prawdopodobnie w tym celu używane są niezrozumiale nieludzkie doświadczenia kauzalne. Znacznie lepiej jest na tę drogę nie zapuszczać się, niż potem w wielkich cierpieniach się z niej wycofywać....
Zawsze dziwiłem się, dlaczego Los wyznacza mi tak "minimalistyczną" drogę uczenia jogi. W warunkach amerykańskich 300 osób nie utrzyma studia jogi! ( powiedziano na tym amerykańskim filmie o problemach jogi....) No cóż, to jest ta druga strona Drogi. Jak się nią człowiek rozpędzi, to może zostać Słoniem. Niewielu się rozpędza (bezwładność czasowa i małe procenty) i trudno jest wychwycić ten proces. Wydaje mi się, że ja idę drugą skrajnością. Niekoniecznie musi to być Droga dla każdego Praktykującego (np. utrzymuję swój mały ale miły Ośrodek do ćwiczeń z 30-40 ćwiczących, ale też mam małe wymagania od Życia). Ale pozwala to wyznaczyć (aproksymować) granicę, za którą będzie Słoń. Leży gdzieś pomiędzy mną a paroma konkretnymi znajomymi...
No, rozpędziłem się...