Kiedyś zdarzało się to częściej, że klienci zamawiali u stolarza meble. Niektóre ich płaszczyzny życzyli sobie, by były zupełnie gładkie, by były wykonane na tzw. wysoki połysk. Każdy dobry stolarz wie, jak taką powierzchnię uzyskać. Wymaga to pewnej wiedzy i sporego wkładu pracy oraz zastosowania dobrego lakieru, aby zapewnić utrwalenie wygładzonej powierzchni drewnianej.
Przygotowany wcześniej wg projektu element - np. blat stołu, poddaje się procesowi wygładzania papierem ściernym. Na początku grubym, a potem drobniejszym. Pracuje się tak, aż do uzyskania odpowiedni gładkiej powierzchni. Potem odkurza się dokładnie wygładzoną powierzchnię, i ....
Właśnie, nie konserwuje się jej lakierem, tak jak to sobie my wszyscy "laicy" wyobrażamy, i jak byśmy to uczynili (i czynimy) w Życiu.
Stolarz bierze wilgotną tkaninę i przeciera nią tak przygotowaną gładką powierzchnię drewnianą, nasączając ją w ten sposób lekko wodą. Następnie czeka, aż drewno wyschnie. W trakcie tego procesu - "wstają wąsy".
Gładka powierzchnia traci swą gładkość i staje się chropowata! Wygląda na to, że stolarz zmarnował kawał porządnie wykonanej pracy i musi wszystko zaczynać od początku. Znowu szlifuje papierem ściernym, do uzyskania satysfakcjonującej go gładkości. Odkurza i znowu.... Zamiast polakierować w pocie czoła wygładzoną powierzchnię, wilgotna tkanina znowu nasącza wodą wyszlifowaną powierzchnię blatu stołu. Znowu "wstają wąsy" i znowu pozornie traci się uzyskany efekt gładkości. Jednak już jakby w mniejszym stopniu, bo powstałe wąsy nie są już tak duże, jak to było przedtem. Różnica nie jest wielka, ale wyraźna.
Powyższe cykle stolarz powtarza, aż do uzyskania odpowiedniej gładkości po osuszeniu wilgotnej powierzchni, kiedy "wąsy" praktycznie już nie wstają. I dopiero wówczas stolarz zamiast wody bierze odpowiedni lakier, który nasącza i utrwala uzyskaną gładkość powierzchni drewnianej. Lakier "w nagrodę" poprawia jakość powierzchni.
Jeśli zostałby użyty wcześniej, np. po pierwszej sesji szlifowania, to "wąsy" - drobne pasemka drewna wtłoczone w powierzchnię drewna procesem szlifowania, podniosłyby się (jak to ma miejsce przy zastosowaniu wody), a taka chropowata powierzchnia zostałaby utrwalona lakierem. Wygładzenie tak utwardzonej lakierem chropowatej powierzchni jest już o wiele, wiele trudniejsze niż wykonanie następnego cyklu wygładzania "po wodzie". I o wiele bardziej kosztowne.
Z opisaną sytuacją spotykamy się w świecie rozwoju wewnętrznego, czyli świadomego Życia. Sporo trudu i czasu zajmuje nam znalezienie jako takiego sensu w tych wszystkich wydarzeniach niosących nas przez Czas. Nie jest to łatwe, ale odnajdujemy kiedyś szeroką szosę, która prowadzi gdzieś tam do szczęśliwego końca, różnie opisywanego w różnych tradycjach (jest on daleko i nie należy się specjalnie przejmować tymi różnicami).
Posuwasz się mozolnie do przodu i wszystko wygląda OK. Myślisz, mam swoją Medytację lub też ćwiczę solidnie asany czy wykonuję inną Praktykę i wiem, że to działa! Idę i dojdę... Pokazują się pierwsze zakręty, ale po "pierwszym przeszlifowaniu blatu stołu" możesz jeszcze jakiś czas rozkoszować się uzyskaną gładkością powierzchni drewnianej. Jednakże samo tylko szlifowanie daje gładkość nietrwałą, a nade wszystko po pierwszym szlifowaniu jest ona pozorna i życie dość szybko weryfikuje twoją pracę... "Wstają wąsy". Nagle świat się wali...
Nie bój się tego. Następny cykl przed tobą.... Niezastąpionym "narzędziem" jest pokora, ale też niezbędna jest uważność i ogólna wiedza, pozwalająca choć trochę zobaczyć to "z góry". Można teraz popełnić całą masę błędów, ale najgorszym z nich jest "przystąpienie do malowania". Na szczęście ten rodzaj błędu jest dość rzadko spotykany, ale jego skutki są tak fatalne, że postaraj się naprawdę go uniknąć! Trzeba przebrnąć przez ten czas oscylacji na wszystkich poziomach życia (na poziomie fizycznym eterycznym, emocjonalnym i mentalnym). Dla większości z nas ta pierwsza "utrata gładkości" jest prawdziwym szokiem, ciężkim wyzwaniem. Kiedy amplitudy opadną należy podjąć pracę nowego cyklu... Większość ludzi nie mając tak szerokiego "oglądu" usiłuje odruchowo wydłużyć czas "szlifowania", niepotrzebnie znacznie wydłużając "proces technologiczny". Trudności związane z zakończeniem jednego i rozpoczęciem następnego cyklu są wówczas znacznie większe...
Tak to już jest, jest to normalne. Nie ma innej drogi do uzyskania "blatu na wysokie połysk". Wszystkie próby pójścia na skróty skończą się utratą jakości uzyskanej gładzi powierzchni lub też calkowitym zablokowaniem "procesu technologicznego". Koniec cyklu to totalna utrata wszystkiego co najcenniejsze w jakimś ważnym fragmencie/aspekcie życia, a każdy musi przez to przejść. Może to spowodować ciężki kryzys psychiczny, a już na pewno nie jest przyjemne. Nie należy wyglądać tego z radością (to masochizm), ale nie bójmy się tego przyjąć.
Nie wpadajmy więc w egzaltację/neoficki entuzjazm na początku szczęśliwie odnalezionej Drogi - przez to też wszyscy przechodzimy. Przed nami parę cykli "wstawania wąsów". Droga do uzyskania "wysokiego połysku" jest o wiele bardziej "urozmaicona" niż się to na początku wydaje.
To normalne i wcale nie takie straszne.
Goa - Vagator 2006